Wywiad z Natalią

Niedawno Natalia udzieliła obszernego i ciekawego wywiadu, którego głównym tematem był dwupłytowy album "Po tamtej stronie". Wywiad przeprowadził Sebastian Kustra. Nie ukaże się on jednak w prasie, dlatego umieszczamy go na naszej stronie oraz na witrynie internetowej firmy SonyBMG. Zapraszam do przeczytania!

Sebastian Kustra: 20 maja ukazuje się Twoja nowa płyta – „Po tamtej stronie”. Nie jest to kolejny standardowy album, a szczególne wydawnictwo. Powiedz dlaczego?

Natalia: Jest to specjalny album pamiątkowy związany z ważną dla mnie rocznicą – 25-lecia śmierci mojej mamy. To dwupłytowy album, 25 piosenek. Na pierwszej płycie znajduje się 20 piosenek Anny Jantar, które są moim subiektywnym wyborem. Znajduje się tu kilka rarytasów, które nie znalazły się na żadnej solowej płycie ani żadnej reedycji płyt mojej mamy.
Dzięki fanom, którzy zbierają wszystkie jej nagrania z rozgłośni radiowych po całej Polsce - bo wtedy były takie czasy, że nagrywało się głównie dla radia, nawet dla konkretnej audycji – mogłam do kilku z nich dotrzeć. Znalazłam kilka naprawdę świetnych kompozycji. Szkoda więc, żeby pozostały w ukryciu.Druga płyta zawiera pięć piosenek w moim wykonaniu - cztery z repertuaru mojej mamy oraz jeden premierowy utwór „Po tamtej stronie”, z tekstem mojego autorstwa.

S.K: Na pierwszej z płyt – jak wspomniałaś – jest 20 piosenek twojej mamy. Czym kierowałaś się dokonując wyboru z tak ogromnego repertuaru?

Natalia: Przy tej selekcji kierowałam się tylko i wyłącznie własnym gustem, wybierałem te utwory, które najbardziej do mnie przemawiały, z którymi najpełniej się utożsamiam. To jest moje spojrzenie na jej twórczość. Repertuar mojej mamy jest bardzo różnorodny i to też chciałam pokazać na tej płycie. „When You Said Yes” – piękny, jazzowy standard napisany specjalnie dla niej. Albo cover piosenki „Killing Me Softly” Roberty Flack. „Płynęliśmy zachwytem” – którą odkryłam na festiwalu poświęconym pamięci mojej mamy. Utwór którego do tej pory nie znałam, zresztą podobnie jak mój tata jej nie pamiętał.
Podobno byłyśmy z mamą podobne z charakteru. Kto wie - może ona dokonałaby identycznego wyboru jak ja? Powstało już kilka kompilacji utworów mamy więc wydaje mi się, że mam również prawo do tak subiektywnego spojrzenia jako córka. Poza tym po tak długim szperaniu w jej osobowości, jej wrażliwości, wydaje mi się, że sporo się o niej dowiedziałam.

S.K: Czym zatem różni się ta płyta od wydanego pięć lat temu albumu live - „Tyle słońca” będącego zapisem koncertu rejestrowanego przez Telewizję Polską?

Natalia: To całkowicie dwa odmienne projekty. Piosenki na tym koncercie wykonywały różne osobowości polskiej sceny muzycznej, a ich interpretacje pokazały jak repertuar mojej mamy jest różnorodny. Wtedy też z reżyserem Krzysiem Jaślarem wybierałam wykonywane piosenki i proponowałam je artystom. W przypadku albumu „Po tamtej stronie” to moje bardzo subiektywne spojrzenie na jej repertuar. Odważyłam się bo dojrzałam już do tego szczególnie, że etap życia w którym powstawała płyta był wyjątkowy - oczekiwałam na przyjście na świat mojej córeczki. Teraz gdy jest już Ania będę poznawała nową dla mnie relację matka – córka, jakiej nie pamiętam od drugiej strony. . .

S.K: Na drugim dysku znajdziemy twój premierowy, tytułowy utwór „Po tamtej stronie”. Wiem, że napisanie do niego tekstu było dla Ciebie dużym wyzwaniem...

Natalia: Wyzwaniem emocjonalnym przede wszystkim. Bo pisząc go kompletnie się zablokowałam na jakieś trzy miesiące. Jednak po tym momencie psychicznej blokady w końcu go napisałam. Nie było to – jak mówię – łatwe, moja relacja z mamą jest bardzo trudna do opisania. To nawet nie są wspomnienia, ich mam bardzo mało, garstka, to jest w dużym stopniu moje wyobrażenie o niej. Z drugiej strony nie chciałam, żeby piosenka poświęcona pamięci mojej mamy była jakaś pompatyczna, dramatyczna. Jej śmierć jest oczywiście dramatem, ale nie przeżywam go na co dzień we łzach, nie pamiętam momentu kiedy mi to zostało powiedziane, że jej już nie ma. Z tą świadomością się wychowałam. Babcia z tatą twierdzą, że był jednak taki moment. To był program poświęcony mojej mamie w telewizji – to było chyba rok po śmierci, może niecały – coś sobie uświadomiłam, coś poczułam. Po obejrzeniu poszłam i zamknęłam się w swoim pokoju. A tata i babcia bali się tam do mnie wejść. Dla mnie niezwykle osobista i intymna piosenka. Po jej napisaniu okazało się, że warto było ją zrobić, bo poczułam się niezwykle oczyszczona. Dopiero wtedy zrozumiałam, jak bardzo mi to było potrzebne.

S.K: A myślałaś o tej rocznicy w tym kontekście, że właśnie teraz zostałaś po raz drugi mamą i to właśnie dziewczynki a do tego Ani?

Natalia: Nie bardzo. To się chyba tak niesamowicie składa. Jak była 20-ta rocznica śmierci to podczas koncertu poświęconego pamięci mamy o którym mówiliśmy na początku ja byłam w trzecim czy czwartym miesiącu ciąży i podobnie było teraz jak nagrywałam tę płytę. Nie wiedziałam jeszcze czy będzie to dziewczynka. Na pewno sam fakt bycia w ciąży był ważny z tego względu, że w tym okresie kobieta ma wyostrzone wszystkie zmysły, wrażliwość jest zintensyfikowana. Raczej jednak to rocznica jest tutaj pretekstem do zapalenia wspomnieniowej świeczki w postaci tego specjalnego albumu. Moim celem jest to, żeby fani mojej mamy cały czas przy niej trwali i żeby nowi ludzie poznawali jej twórczość. Po koncercie pięć lat temu okazało się, że sporo osób sięgnęło po jej utwory po raz pierwszy. Gdy teraz stanie się podobnie – będzie to dla mnie największa nagroda i satysfakcja.

S.K: Mówisz o przypomnieniu, album nazywasz rodzajem wspominkowej świeczki. To jest oczywiście bardzo normalne, ludzkie, jednak nie dla wszystkich – szczególnie złośliwych. To nie pierwszy raz i pewnie nie ostatni jak Ci to wytkną. Czy wykształciłaś już w sobie mechanizm obronny?

Natalia: Wiesz akurat w tym przypadku, który jest dla mnie tak ważny, tak osobisty, gdzie moje ambicje są absolutnie schowane, to nie ma już dla mnie znaczenia. Można powiedzieć, że w pewien sposób się już na złośliwości uodporniłam, ale powiem ci, że generalnie spotykam się z życzliwością mediów. Ale jak mówię – złośliwościami się nie przejmuję, bo tym albumem osiągam swój cel zdobywam kolejnych fanów mojej mamy. Czuję, że powinnam to robić jako córka, jako wokalistka, czuję, że jest to mój obowiązek. Zresztą, ze złośliwcami to jest tak: jak bym nic nie robiła, to komentowaliby, że zapomniałam o niej, że się jej wstydzę. Gdy organizuję koncert lub wydaję płytę też mają problem, że posiłkuję się jej nazwiskiem, sentymentem o niej. Jak ktoś jest źle nastawiony, to nic tego nie zmieni. Ja się czuję wewnętrznie umotywowana tym co robię i jest to tak silna potrzeba i tak mało egoistyczna, że nieprzychylne komentarze sprawiają jedynie, że żal mi ludzi, którzy je wypowiadają.

S.K: Myślisz już powoli nad nowym solowym albumem?

Natalia: Póki co żyję płytą „Po tamtej stronie”. Owszem, mam już w głowie zarys tego jak ma kolejna płyta wyglądać. Jestem jednak pewna, że ukaże się dopiero w 2006 roku. Zresztą nie sięgam tak daleko wyobraźnią – teraz sięgam raczej do pieluch (śmiech).

S.K: Mówisz już, że masz jakieś jej wyobrażenie. Czy są zatem artyści, których albumy tak cię zafascynowały, że na tę chwilę możesz powiedzieć, że ich wpływ będzie istotny na twoim kolejnym krążku?

Natalia: Trudno powiedzieć czy konkretni artyści, bo takich jest mnóstwo, tych których słucham teraz, tych do których wracam czy których dopiero poznaję. Niemniej mam dwa kierunki w głowie, które mnie fascynują. Na pewno jest to granie na żywo. Chciałabym, żeby była bardziej groove’owa i zdecydowanie bardziej autorska. Razem z mężem Michałem już dłubiemy trochę w domowym studio. Wiem już z jakimi osobami będę nad nią pracowała, ale wolałabym tego jeszcze nie zdradzać. A z nowych rzeczy podoba mi się płyta „Time To Grow” - Lemara a na kolana powalił mnie debiut Johna Legenda – „Get Lifted” i wokalistki Amerie, której utwór „One Thing” dosłownie katuję.

S.K: Kolejna płyta będzie nagrana, Ania odchowana – masz jakieś prywatne plany? Gdzieś wyjechać, wrócić na studia?

Natalia: Teraz o tym nie myślę – z małą mam niezły sajgon (śmiech). Z drugiej strony wiem, że bez sceny, nagrywania długo nie dam rady wytrzymać. Uwielbiam śpiewać na żywo. Myślę, że koncertowo będę powoli wracać już teraz, może już w sierpniu. W październiku planuję większą serię koncertów akustycznych w kameralnym składzie, w mniejszych salach. Już za tym tęsknię.

Natalia Kukulska wywiadFoto: Patrycja Woy

Zobacz także

Sos Wioski DziecięcieViola ŚpiechowiczDr. Matushke