Świąteczny prezent

Świąt białych, pachnących choinką,
spędzonych w ciepłej, rodzinnej atmosferze. 
Świąt dających radość, odpoczynek
oraz nadzieję na Nowy Rok,
żeby był jeszcze lepszy niż ten co właśnie mija...

Wesołych świąt kochani...

P.S. Poniżej prezent.. wywiad przeprowadzony z Natalią i Violą Śpiechowicz do Gali, troche dłuższy niż ten który mieliście okazję czytać, bowiem bez redakcyjnych skrótów.

Natalia Kukulska i Viola Śpiechowicz
Przyjaciółki na tratwie 
Piosenkarka i projektantka mody. Łączy je podobne poczucie humoru, zmysł estetyczny, zamiłowanie do dobrego wina i abstrakcyjne podejście do czasu. Na spotkania zazwyczaj się spóźniają i to niemało. Ale zawsze dokładnie o tyle samo! „Pełny synchron” mówią. Jak to wytłumaczyć? Przyjaźnią? Empatią? Sprawdźmy.  
galaRozmawia Aleksandra Szarłat  

GALA: Violu, pożyczyłabyś Natalii swój samochód?
Viola Śpiechowicz: Oczywiście. Uśmiechamy się obie, bo niedawno to Natalia pożyczyła mi swojego vana, kiedy jechałam na targi mody do Mediolanu i musiałam przewieźć rzeczy na pokaz. 
Natalia Kukulska: Żeby nie stawiać nas w kłopotliwej sytuacji, Viola z Adasiem zostawili nam swój samochód. Ale kiedy chciałam pojechać nim na próbę, padł akumulator (śmiech).
 
GALA: Natalio a puściłabyś męża na wakacje z Violą? Planowaliście wyjazd w czwórkę, ale ani Ty, ani partner Violi nie mogą pojechać…
Natalia: Pewnie w takiej sytuacji nikt by nie pojechał. Ale nie z powodów, o których myślisz.. Chodzi o solidarność: jeśli któreś z nas nie może, rezygnujemy wszyscy, bo to już nie ta sama wycieczka. Byliśmy już razem na wakacjach. Viola z Adasiem są wymarzoną parą na takie wyjazdy: niekonfliktowi, uśmiechnięci, pełni dobrej energii. Rozpieszczali nas. Adaś pukał do naszej sypialni: „Może kawkę wam podać?” Przy okazji zabawna obserwacja. Mój mąż zawsze miał pretensje, że zabieram za dużo rzeczy. I nagle w Hiszpanii okazało się, że moja walizka to nic w porównaniu z walizką Violi. Co się okazało? Viola przywiozła tonę kosmetyków. Mówię: ”Viola, masz kremy na wszystko: na dekolt, biust, dłonie, szyję, pośladki… Oszalałaś!” A rok później mam dokładnie tak samo (śmiech). Ciekawe jak się zabierzemy do Buthanu...

GALA: Dlaczego właśnie tam? 
N.K.: To nieprawdopodobna historia. Pokazuje jak mały jest świat i jak rządzi nami przeznaczenie. Zaczęło się od tego, że udało mi się namówić Violę na wyjazd do Andaluzji…
V.Ś.: Chociaż miałam inne plany. Jesteśmy z Adasiem buddystami i chcieliśmy pojechać na otwarcie buddyjskiej stupy w Hiszpanii. Nie wiedzieliśmy dokładnie gdzie. Miał tam przyjechać Buddyjski Lamat Seczu Rinpocze. Kiedy zmarł, zrezygnowaliśmy z tego pomysłu. Zaczęliśmy rozważać inne możliwości: Ameryka Południowa, Azja, Zakopane a może Czechy? Zero planu, co nam się często zdarza. I wtedy zjawiła się Natalia. „Jedźcie do Hiszpanii” powiedziała. Posłuchaliśmy jej, po przyjeździe trzeciego dnia jadąc do Malagi zgubiliśmy drogę. I nagle wyrosła przed nami stupa do której wcześniej chcieliśmy przyjechać, ta charakterystyczna budowla, której nie można pomylić z niczym innym. Okazało się, że miejsce wynalezione dla nas przez Natalię było o krok od niej. Co więcej, pod stupą stali akurat lamowie, których wcześniej poznaliśmy w Nepalu a wśród nich Polka Maggie, dawna sekretarka Rinpoczego. Zaprzyjaźniliśmy się.
N.K.: Dzięki Violi stała się i moją przyjaciółką. W uzgodnieniu z rodziną królewską zaproponowała, żeby w Buthanie odbył się pokaz mody Violi i mój koncert. Planujemy wyjazd w połowie przyszłego roku. Maggie przysłała mi już piękny album o Buthanie. Pisze, że jeżeli istnieje raj, to właśnie tam.

GALA: Zwłaszcza, że nie ma tam partii politycznych. Ale to raczej raj dla mężczyzn. Pozycja kobiet w Buthanie jest wyjątkowo niska. 
V.Ś.: Jest też wielożeństwo. Król ma cztery żony. może z naszego punktu widzenia kobietom jest tam źle, ale one twierdzą co innego. Król też chciałby większej demokracji, a ludzie mówią, że dobrze jest jak jest.

GALA: Test przyjaźni za nami, mąż i samochód Was nie podzielą. Jak się poznałyście?
N.K.: W „Odzieżowym Polu”, w którym Viola działała. W 1996 roku ktoś z telewizji zawiózł mnie do „jakiejś” projektantki, żebym wybrała sobie ubrania do programu. Niedługo potem sama tam zapukałam. A potem drugi raz i trzeci… Szybko złapałyśmy kontakt.
V.Ś.: Rzeczywiście. Mimo różnicy wieku…
N.K.: Szczerze mówiąc, nie wiem jakiej.
V.Ś.: Jak to nie wiesz?! Zawsze się dziwisz, jak o tym mówię. To co zaiskrzyło między nami to ogromne poczucie humoru Natalii. Na dodatek, jednocześnie mnie wzruszała.
N.K.: Viola mnie ujęła dobrocią. Wśród ludzi show-biznesu jest naprawdę dziewicza. 
V.Ś.: Matka Teresa, ratunku… 
N.K.: Ufa ludziom.
V.Ś.: Czyli naiwna (śmiech).
N.K.: Nie, otwarta. Wszystkich tłumaczy, wierzy w dobre intencje drugiej osoby. Ja trochę mniej. I może to mnie tak rozśmiesza…
V.Ś.: Ale też rzadko źle mówisz o kimś. Musi sobie naprawdę zasłużyć.

GALA: Jesteście sobie wzajemnie potrzebne: Natalia świetnie się dzięki Violi prezentuje, Viola ma supermodelkę dla swoich kolekcji. Ta zależność nie ma wpływu na waszą przyjaźń?       
N.K.: Śmiejemy się z tego. Na początku wpadałam do Violi i mówiłam: „To ja teraz ciebie troszeczkę podlansuję” i pożyczałam coś z pracowni… Siedziałyśmy przy kawie, gadałyśmy. Nie miałam jeszcze dzieci i nie musiałam się tak spieszyć. Teraz jest trudniej. Ubrania często są pretekstem do spotkań. Nie potrafiłabym jej wykorzystywać, prosić o projektowanie tylko dlatego, że się przyjaźnimy.
V.Ś.: Uwielbiam to robić dla Natalii, czasami na siłę (śmiech).
N.K.: Z pasją, zaangażowaniem, zrozumieniem sytuacji i mojej osoby. Dlatego ta współpraca jest tak wyjątkowa.
V.Ś.: Po prostu dobrze ją znam. Czuję jej ekspresję. Jak wymyślam ubranie, wiem jak się będzie w nim poruszać. Znam jej ulubione grepsy nóżkami czy rączkami (Natalia wybucha śmiechem). 

GALA: Ale w strojach Violi chodzą inne gwiazdy, a Natalia ubiera się również u innych projektantów…  
N.K.: Co Viola z przekąsem podsumowuje.
V.Ś.: Uważam, że byłoby niezdrowo, gdyby ubierała się tylko u mnie. Musi mieć odmianę. Współpracuje również z innymi projektantami. Ale zawsze jestem u niej linią…
N.K: …wiodącą. Czasem sama łączę ubrania ze sklepów. Sporo się od Violi nauczyłam. Jestem trochę wampirem, lubię się otaczać ludźmi, od których się czegoś uczę. Cenię niezależność. 
V.Ś: Jesteś też wymagająca w stosunku do ludzi, z którymi pracujesz. Tak długo będziesz cisnęła, dopóki nie osiągniesz celu.
N.K: Jestem uparta. To straszne, jak choroba…
V.Ś: Nie! Dla artysty to dar.
N.K: Najcudowniej jest, gdy nasze wizje są idealnie spójne. To ten synchron, o którym mówiłyśmy. Przeżyłam coś takiego przed wrześniowym koncertem na Wembley. Zazwyczaj Viola mi coś rysuje, bo to projektant z prawdziwego zdarzenia, i to omawiamy. A tu trzy tygodnie do koncertu a my nie miałyśmy czasu się spotkać. Przychodzę do Violi i widzę trzy gotowe stroje. „Uszyłam je, żebyśmy się miały do czego odnieść…”. Jak zobaczyłam te projekty, oszalałam. To było dokładnie to, czego chciałam. 
V.Ś: A po koncercie pisano, że byłaś świetnie ubrana. La la la. 
N.K: To była najlepsza rzecz, jaką dla mnie zaprojektowałaś. 
V.Ś: Ta najlepsza jest jeszcze przed nami. gala 
GALA: Kiedy sobie pomogłyście najbardziej?
V.Ś: Zawsze jesteśmy razem w trudnych sytuacjach życiowych czy zawodowych. Natalia pomogła mi, kiedy rozstawałam się z „Odzieżowym Polem”. Potrzebowałam wsparcia. Tak naprawdę wiedziałam, że powinnam odejść, ale za mną było 13 lat pracy. Niełatwo to przekreślić. 
N.K: Kiedy byłam w drugiej ciąży, okazało się, że muszę rodzić cesarskim cięciem i mogę wybrać termin porodu. Mąż wtedy dużo koncertował, więc z notesem w ręku wybieraliśmy pomiędzy jego wolnymi terminami. Znaleźliśmy piękną datę: 05.05.2005. Dzwonię do Violi: - Słuchaj, jaki termin znalazłam! Same piątki! Dzień później Viola: „Będziesz na mnie zła. Ale rozmawiałam z numerolożką. Zbadałyśmy tę datę w połączeniu z imieniem i nazwiskiem Ani. I niestety...” – No to jaki termin jest lepszy? – pytam. A Viola: „Czwarty maja.” Ja: - Viola, przecież to jakaś bzdura…” A Viola: „Zrobisz jak zechcesz, ja tylko radzę”. Po tym telefonie nie mogłam zaznać spokoju. Tym bardziej, że nie uważam jej za wariatkę. Przecież pewne rzeczy dzieją się po coś. Jak w dowcipie o powodzi i Panu Bogu, który podsyłał ludziom tratwę a oni utonęli, bo czekali aż osobiście ich uratuje. Pomyślałam: „Skoro to mi zostało powiedziane, musi mieć jakiś sens.” I urodziłam czwartego!
V.Ś: Nie powiedziała mi, że przesunęła poród, bo była na mnie zła. Wszystko pięknie ustalone, a ja to burzę! A ja pomyślałam, że skoro poród nie odbędzie się siłami natury, to niepowtarzalna szansa, żeby sprawdzić układ planet.   
N.K: Była też akcja z tytułem mojej płyty „Sexi Flexi”. To Viola wyhaczyła go z piosenki na tytuł całej płyty. Adaś jest autorem projektu graficznego okładki. Na końcu wspólnie zastanawialiśmy się nad pisownią: czy przez „i”, czy przez „y”. I wtedy znów wkroczyła numerologia. 
V.Ś: Robiłyśmy też bilans za i przeciw, kiedy Natalia po raz pierwszy dostała propozycję wystąpienia w „Tańcu z gwiazdami’. 
N.K: Dostaję ją co chwila, teraz znowu. Ale z tabelki wychodzi, że nie. Mogę ją przesłać organizatorom faksem (śmiech).
N.K: Wzajemnie się mobilizujemy. Żartujemy, że powinnam być menedżerką Violi a Viola moją. W stosunku do własnych karier mamy po dwie lewe ręce, za to doskonale wiemy co powinna zrobić druga. Nie masz pojęcia, jaka ona jest wtedy mądra! (śmiech). 

GALA: Psychologowie twierdzą, że tęsknimy za spotkaniami, w których odsłaniamy to, co w nas prawdziwe. Odnajdujemy wtedy własne, głębokie ja. Co odkryłyście w sobie? 
N.K: Viola dała mi dużo wiary w siebie. Przez to, że we mnie wierzy, czuję się silniejsza. 
V.Ś: Niesamowite! Niech będzie, że ja to powiedziałam, dobra? (śmiech) Bo mam podobne odczucia. Po ostatnim koncercie Natalii miałam się spotkać z Anglikami, przygotowującymi Rok Polski w Londynie. A mnie, żebym nie wiem jaką kolekcję miała do pokazania, zawsze się wydaje, że to za mało. Stresowałam się. Ale kiedy zobaczyłam Natalię podczas koncertu, udzieliła mi się jej siła. 
N.K: Viola jest po prostu skromna. Jest mega zdolna, ale nie ma parcia na karierę. Potrzebuje kogoś, kto się nią zajmie. Siedzi w pracowni od rana do wieczora.
V.Ś: Z przerwami na wino.

GALA: Wino też was łączy?
N.K.: Jak najbardziej. Lubimy przy nim rozmawiać.
V.Ś.: Pijemy, gadamy, pokazujemy sobie co ostatnio zrobiłyśmy. Natalia przynosi jakieś nagrane kawałki. Ja swoje projekty. Natalia mnie inspiruje, pobudza wyobraźnię a także wyzwala we mnie endorfiny.(śmiech) Czasami razem gotujemy, co się sprowadza do przepychanki w kuchni. A potem ja jem najwięcej.
N.K.: Nieprawda.
V.Ś.: Prawda, zresztą sama to powiedziałaś i to w programie telewizyjnym. Było pytanie: „A kto najwięcej je?” Pokazałaś na mnie palcem. (śmiech) 
N.K.: Viola jest łasuchem. I wegetarianką, muszę o tym pamiętać. Na szczęście obie lubimy tajską kuchnię.

GALA: Natalia mimo że młodsza, jest tą silniejszą? 
V.Ś.: Tak, na pewno. 
N.K.: Moja siła leży w umiejętności podejmowania decyzji. Wiem czego chcę.
V.Ś.: A ja nie przeżywam wahań w sferze estetycznej. Ale w innych sferach życia, jestem wycofana. Natalia potrafi mnie nastroić do działania.

GALA: Skąd ta siła w Tobie, Natalio?
N.K.: Z życia. Wiele razy bywałam ofiarą różnych sytuacji. I teraz jest jak w mojej piosence: „Ufam tylko sobie”. Otaczam się ludźmi, którym wierzę, ale to ja jestem motorem działań. I muzycznych, i osobistych. Wszystko ma być spójne: sesja zdjęciowa, teledyski, piosenki, płyta. To taka siła. Bo nie jestem typem, który potrafi się rozpychać łokciami.   

GALA: A kto jest szefem w Waszych związkach?
N.K.: Trudno powiedzieć. Obydwie mamy mężczyzn łagodniejszych od nas. Oni są spokojni, my bardziej świrowate. Ale wbrew pozorom ten spokój daje im siłę. To pasjonaci i indywidualiści. Niby potulnie się godzą na nasze pomysły, a mają swoje zdanie i nie dają się prowadzić za uszy.  
V.S.: Klasyka: nasze zdanie jest istotne w małych sprawach, ale jeśli chodzi o decyzje życiowe, to oni je podejmują. Zauważ, że mówimy, jakbyśmy miały tego samego faceta. 
N.K.: Są do siebie podobni. Też się od razu polubili. Z Violą i Adasiem jesteśmy kompletnie wyluzowani. 
V.Ś.: Można coś chlapnąć, pomylić się albo mieć zbyt radykalne poglądy, wszystko uchodzi. 

GALA: I to jest podstawa przyjaźni: bezwarunkowa akceptacja drugiej osoby.
N.K.: Nigdy się na siebie nie pogniewałyśmy. Mogłyśmy się jedynie o coś spierać na zasadzie: tu wyżej, tu niżej.
V.Ś.: Nie było tak, że zostawiłyśmy po jakiejś rozmowie złe emocje. A często mamy odmienne zdania i nie zawsze nam się podoba to, co robimy. Jak dyskutujemy, to iskry lecą, nie ma żartów.
N.K.: Pamiętam taką dyskusję po „Pasji”. Violi się film nie podobał, a mnie bardzo. 
V.Ś.: Podział był głębszy: Adasiowi też się nie podobał a Michałowi bardzo. Byłam zażenowana, kiedy mówiliście, że nie zrozumieliśmy filmu… 
N.K.: Może dlatego, że nie poszliśmy razem do kina (śmiech).

GALA: Na czym polega wasza świrowatość?
N.K.: Potrafimy się tak nakręcić, że wpadamy w głupawy a ludzie dookoła nie wiedzą co nas śmieszy. 
V.Ś.: Któregoś dnia przyszli do nas Natalia z Michałem i Paulina z Maćkiem Kurzajewskim, wszyscy z dziećmi. Ktoś przyniósł płytę z piosenkami dla dzieci, ale wyjątkowo głupimi. Rozkręciłyśmy z Natalią orgastyczną balangę. Był nieobliczalny, taneczny wąż między drzewami, wszyscy dostali amoku, nawet Adaś, który nigdy nie tańczy podskakiwał w ekstazie. Na to wszystko weszli moi sąsiedzi, którym opadła szczęka. Wyglądało, jakbyśmy odpłynęli. Dzieci z wypiekami na twarzach eksplodowały szczęściem, ale czasem nawet one wymiękają kiedy dopadnie nas jakaś fala absurdu.
N.K.: Z pomysłów niesztampowych Violi: Viola z Maggie kupiły w Hiszpanii w wyczesanej restauracji drogiego homara. Przyniosły go do domu, rozwiązały mu szczypce i wypuściły do morza.

GALA: A czego w sobie nawzajem nie lubicie? (dłuuuga cisza).
V.Ś.: Nie powiedziałam jeszcze, że podziwiam Natalię jako matkę, gospodynię, osobę organizującą dom. Mnie się nawet podoba jak prowadzi samochód…(śmiech)
N.K.: Też prowadzisz świetnie. Pamiętasz, jak jechałyśmy Wisłostradą? Myślę: „Co za kierowca przede mną! Na pewnofacet.” Patrzę: babka. A to była Viola…
V.Ś: A ja pomyślałam: „Ależ szaleje” To była Natalia.
GALA: Odpowiadacie na inne pytanie…
N.K.: No dobrze, powiem. Uduszę ją kiedyś za to, że się tak strasznie spóźnia. Powiedziała ta, która się nie spóźnia (śmiech). Urządzam kinderbal. Początek o 17.00 a matka chrzestna przychodzi o 21.00… Na szczęście wychodzi ostatnia, następnego dnia. Nareszcie mamy czas porozmawiać.  
V.Ś: No to ja też coś powiem. Wkurza mnie… że Natalia nie od iera telefonów i nie oddzwania. Długo. Dzwonię, nagrywam się. Cisza.
N.K: Ostatnio telefon wpadł mi do wanny. Widzisz, mam odpowiedź na wszystko. Violu, bywasz ze mną i moimi dziećmi i wiesz co się dzieje. Czasami nie można powiedzieć jednego zdania. Włoska rodzina.
V.Ś.: Taki młyn, że ciężko nad tym zapanować. Natalii się udaje, ja się gubię. Tyle rzeczy dzieje się równolegle, że przestaję kontrolować co robią dzieci, kto wszedł, wyszedł, kto jeszcze ma przyjść.
N.K.: Kiedyś umówiłam panią na prezentację prasowalnicy. Jest pół godziny po czasie, ale spoko, wiedziałam, że to na rozruch. Viola dzwoni: „To o której miałam być?” - Viola, błagam Cię, pół godziny temu. Czekamy… „Aha, dobra, to ja już wyjeżdżam, jestem za chwilę.” Mija godzina. Dziewczyny czekają. Dzwonię. Viola: „Już wyjechałam. Zaczynajcie beze mnie, wszystko mi opowiecie.” Po półtorej godzinie Viola dzwoni: „Zgubiłam się.” Przyszła dwie godziny później, kiedy pokaz był już skończony.  
V.Ś.: Z Łomianek do Komorowa jest kawał drogi. Zgubiłam się z nerwów, że muszę tak szybko jechać. Do tego wybrałam drogę przez puszczę, niby na skróty, zresztą ginę wszędzie. Teraz mam GPS, to ratunek dla mnie. Ale Ty też jesteś koszmarnie niepunktualna, dokładnie tak jak ja. 

GALA: Jestem pełna podziwu, że jednak udaje się wam się spotkać. A jaką matką chrzestną jest Viola? galaN.K.: Dzieci ją uwielbiają, podobnie jak Adama, który jest ojcem chrzestnym Ani. Mówią o nich „Violcia i Adaś”. Jestem na nich zła, bo zawsze przynoszą Ani i Jasiowi prezenty - zabawki, książeczki, ubranka, buciki.
V.S.: A dzieci witają nas cudownie, wzruszająco. Biegną z daleka z rozłożonymi ramionami i rzucają się na nas. Mam wtedy łzy w oczach. A kiedy dostajemy burę za prezenty, Jasio, synek Natalii, mówi: „No ciociu, nie trzeba było…” (śmiech). Chcemy z Adasiem zabrać dzieci na wakacje.
N.K.: Często Viola dzwoni do mnie: „Słuchaj, jestem w centrum handlowym, jaki Ania ma teraz rozmiar buta?” Są takimi chrzestnymi, którzy znają potrzeby dzieci. Wiedzą, kiedy Jasio jest na etapie dinozaurów a kiedy kościotrupów. A moja córka odziedziczyła po matce chrzestnej zamiłowanie do ciuchów. Od rana do wieczora się przebiera. Non stop.
V. Ś.: Oczywiście, można to zwalić na matkę chrzestną (śmiech). 
N. K.: Viola ją rozpieszcza. Już zaprojektowała dla Ani dwie sukienki. I błękitny kombinezon dla Jasia na chrzciny. 

GALA: Czy rodzice chrzestni mogą być buddystami?
V.S.: Natalia przekonała księdza, że to nie przeszkadza.
N.K.: Jeśli dobrze pamiętam, prawnie określa się ich świadkami chrztu. Jestem szczęśliwa, że Ania ma takich chrzestnych! Cudownych, mądrych i dobrych ludzi. Wiem, że zawsze będzie mogła na nich polegać. Ja swoich chrzestnych w ogóle nie znam. A są katolikami. Mój ojciec chrzestny był kiedyś jedynym z dyrektorów PAGART-u. Powiedział moim rodzicom: „Jak będzie chrzest, pamiętajcie, ja będę ojcem.” Więc został. W 1997 roku podczas festiwalu w Sopocie, spotkałam go w hotelowej windzie: „A dzień dobry pani, chciałem powiedzieć, że jestem pani ojcem chrzestnym”. I tyle. Matką chrzestną jest była żona brata mojej mamy. Po śmierci mamy wyjechała do Stanów i straciłyśmy kontakt. Więc cóż z tego, że Viola z Adasiem są buddystami a ja praktykująca katoliczką?! 
V. Ś: Do buddyzmu doszliśmy na drodze duchowych poszukiwań. Wcześniej też byliśmy katolikami. W sensie moralnym zgadzamy się z Natalią i Michałem. Myślę, że się wzajemnie wzbogacamy. 

GALA: A po co szczęśliwym w związkach kobietom przyjaciółka?
V.Ś.: Dla sprawiania sobie przyjemności. Trzeba spędzać życie w otoczeniu fajnych ludzi. Spotykać się, gadać, być na luzie, razem jeść.  N.K.: Po to się żyje, żeby się dzielić swoimi odczuciami, wrażeniami z tymi, którzy nas rozumieją. A tak trudno jest się odnaleźć... 
V.Ś.: Trzeba szukać.
N.K.: Patrz, my nie szukałyśmy i się udało.
V.Ś.: Bo Pan bóg nam przysłał tratwę.

Natalia Kukulska
Nagrała już sześć solowych płyt. Marzy o tym, żeby Viola miała „wypasiony” pokaz mody w Warszawie. Gotowa jest wtedy nie tylko zaśpiewać, ale i przejść się na rękach. Właśnie ukazała się reedycja „Sexi Flexi”  - trzypłytowego albumu, zawierającego jeszcze więcej piosenek i dvd min. z koncertem Natalii na Wembley. W Sylwestra zaśpiewa na krakowskim Rynku. Jej mężem jest Michał Dąbrówka, wzięty perkusista i muzyk sesyjny.. Mają dwoje dzieci: ośmioletniego Jasia i trzyletnią Anię.  


Viola Śpiechowicz
Absolwentka malarstwa na toruńskim UMK. Przez 13 lat współprowadziła „Odzieżowe Pole”, od dwóch lat ma własną pracownię. W efekcie międzynarodowego konkursu prezentowała swoją kolekcję na mediolańskich targach Pitti Imagine, a prestiżowy magazyn „Wallpaper” zamieścił Jej stroje, nazywając je „New Look of Poland”. W połowie przyszłego roku czekają ja dwa pokazy: w Rzymie i Buthanie. Jej wieloletnim partnerem jest grafik Adam  Żebrowski.

Zobacz także

Sos Wioski DziecięcieViola ŚpiechowiczDr. Matushke